Czym jest szkolenie pozytywne? Co tak naprawdę oznacza to sformułowanie?
Przeglądając oferty różnych psich szkół i szkółek, często można natrafić na stwierdzenie: „w tej szkole stosujemy wyłącznie metody pozytywne”. Pomimo, że jest to uproszczenie (co mam nadzieję jest zrozumiałe dla osób, które zwrot taki stosują), za tym sformułowaniem stoi kilka ważnych myśli. Podpisuję się pod nimi całkowicie i zatem również o sobie mogę powiedzieć, że szkolę „pozytywnie”. Czym zatem jest dla mnie szkolenie pozytywne? Jak rozumiem to sformułowanie? Najlepiej opisują to cztery poniższe postulaty.
#1 Nie stosuję wobec psa przemocy fizycznej
Kolczatka, obroża elektryczna, szarpanie smyczą, czy prozaiczny klaps – nie istnieją w moim słowniku. Nie dość, że nieskuteczne, niosące za sobą szereg niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych skutków ubocznych, to te metody są po prostu nieetyczne. Jak mogę świadomie sprawić ból zwierzęciu, które mnie kocha i które mi ufa? Po prostu nie mieści mi się to w głowie. Jeszcze trudniej pogodzić mi się z wykorzystaniem OE i kolczatek w Obedience czy IPO. Sprawianie psu bólu, aby równiej i szybciej usiadł czy szedł przy nodze jest dla mnie totalnym nieporozumieniem. Wypaczeniem pięknej współpracy i porozumienia psa i człowieka.
Stronię także od, też jeszcze w wielu miejscach praktykowanego, stosowania przymusu. Przecież jest tyle lepszych sposobów, by nauczyć psa „siadu”, niż przyduszanie jego zadu do ziemi. Jestem też zwolenniczką dawania psu wyboru. Czy mam ochotę na kolejne powtórzenie? Czy chcę mieć dziś czyszczone uszy? Pies mi to mówi, a ja, na tyle na ile to możliwe, szanuję jego wybór. Nie widzę sensu w szkoleniu psa w sposób, który sprawia mu dyskomfort, jeśli można inaczej. A można! W szkoleniu pozytywnym nie stosuje się metod opartych na przemocy i przymusie – i jest to najważniejsza jego cecha.
Rocca jest wrażliwą suczką, dlatego łatwo mogę zauważyć po niej co przeżywa, jeśli poniosą mnie emocje i zezłoszczę się na nią. Widzę też, jak dobrze wpływa na nią i naszą więź szkolenie pozytywne.
#2 Szkolenie opieram przede wszystkim na wzmocnieniu pozytywnym
Z kwadratu wzmocnień wynikają cztery sposoby na modyfikację zachowania psa. Pozytywne wzmocnienie to metoda, która polega na dodaniu czegoś przyjemnego do środowiska psa, aby wzmocnić jego zachowanie. To sposób ceniony przez świat nauki, ze względu na to, że oprócz samej modyfikacji zachowania, niesie za sobą szereg korzyści. Są to stymulacja umysłowa psa, wzrost pewności siebie, czy wzmocnienie więzi pomiędzy człowiekiem i psem. Sama w sobie jest też metodą skuteczną i bezpieczną. Dlatego warto właśnie na pozytywnym wzmocnieniu oprzeć szkolenie, próbując każdą problemową sytuację przełożyć na „język pozytywnego wzmocnienia”. Przykład? Zamiast złościć się na psa i pokrzykiwać „nie wolno”, gdy wskakuje na kanapę, można nagradzać zeskakiwanie z niej :).
Krytycy takiego podejścia zarzucają pozytywnemu wzmocnieniu, że jest tylko łapówką dla psa. Jest to według mnie slogan, który tak naprawdę nic za sobą nie niesie. Zresztą, bezsensownych zarzutów jest więcej, ale o nich innym razem.
#3 Odrzucam zasady „starej” teorii dominacji
Już dawno obalono teorię, jakoby pies tworzył z człowiekiem stado, w którym trwa bezustanna walka o przywództwo. Mimo to, wciąż wielu osobom trudno przyjąć do wiadomości, że wcale nie muszą demonstracyjnie udawać spożywania z psiej miski, ani wychodzić przez drzwi przed psem. Co gorsza, zauważam niekiedy na spacerach niesforne szczeniaki, które przewracane są i przytrzymywane na boku przez właścicieli (tak zwany alpha-rolling). Żadna z tych czynności, o czym wiemy dziś z całą pewnością, nie ma najmniejszego sensu. Co gorsze, wykonywanie ich może podważyć psie do nas zaufanie i trwale uszkodzić wyjątkową, psio-ludzką więź. Nie mówiąc już o tym, że z punktu widzenia psa, te czynności są po prostu niezrozumiałe.
Niestety w szkoleniu nadal pokutuje „dominacyjna” terminologia. Słyszymy, że niegrzecznego psa trzeba „złamać” i że musimy być dla psa „przywódcą stada”. Takie podejście, nie tylko szkodliwe dla psychiki psa, bywa też opłakane w skutkach. Wiąże się ze wzrostem stresu, a nawet agresji psa poddawanego wspomnianym „technikom”. W szkoleniu pozytywnym całkowicie się je odrzuca, z pełną świadomością ryzyk i niebezpieczeństw, które niesie za sobą „stara” teoria dominacji. I takie podejście popieram w 100%!
#4 Zgłębiam wiedzę o psychologii psa
„Zupełnie nie obchodzi mnie, co siedzi w głowie psa, kiedy zachowuje się nieprawidłowo. On ma zachowywać się tak, jak ja sobie tego życzę i to jedyne, co mnie interesuje.” – takie stwierdzenie czasem pada z ust opiekunów psów czy szkoleniowców. Jest to stwierdzenie, z którym zupełnie mi nie po drodze. Bywa też, że choć właściciel psa mówi inaczej, to to, co robi pokazuje, że przedkłada zachowanie i wyszkolenie psa nad jego komfort psychiczny.
W szkoleniu, wychowaniu, w życiu z psem nie zależy mi tylko na tym, aby pies był mi posłuszny. Ba, powiem szczerze, są oczywiście chwile, w których posłuszeństwo jest ważne. Ale o wiele ważniejsze dla mnie jest to, żeby mój pies czuł się ze mną dobrze i bezpiecznie. Właśnie z tego poczucia powinno wynikać to, że pies ma do mnie zaufanie i chce za mną podążać.
Ale do tego, by wiedzieć co czuje pies, jak to przekazuje, co siedzi w jego głowie, potrzebna jest nauka i obserwacja naszych zwierząt. W ciągu ostatnich 30 lat nastąpił prawdziwy boom jeśli chodzi o badania nad psami, ich pochodzeniem, zachowaniem, emocjonalnością i psychiką. Warto korzystać z tych badań, by dowiedzieć się o naszych towarzyszach jak najwięcej i przekonać się, jak wyjątkowym i fascynującym gatunkiem jest canis familiaris. Dzięki nauce zyskałam nowe spojrzenie na Roccę i wiem, że to co dzieje się w głowie mojego psa jest co najmniej równie ważne jak to, jak się zachowuje.
Ta wiedza również wpływa na to, jak szkolę psa. W szkoleniu pozytywnym uczymy się o psie jak najwięcej, aby szkolić go jak najlepiej. Wpływ na to szkolenie miało chociażby rozpoznanie i opisanie u psa sygnałów stresu (dawniej zwanymi sygnałami uspokajającymi). Kiedy pies takie sygnały przekazuje wiemy, że nie czuje się komfortowo i warto zastanowić się, dlaczego tak jest. W końcu szkolenie powinno być przyjemnością dla obu stron.
Szkolenie pozytywne – podsumowanie
Powyższe cztery postulaty pokazują wyraźnie, że szkolenie pozytywne wykracza daleko poza wykorzystanie wzmocnienia pozytywnego. Dla mnie to sformułowanie opisuje całe spojrzenie na psa i naszą z nim relację. Jestem ciekawa, czy zgadzacie się z tymi postulatami?